... Joy Division "Unknown Pleasures"(UK) i "Simao Gao Shan"(Yunnan) od Meetea ...
to
w związku z zepsutym CD i koniecznością odświeżenia winyli. Miła
konieczność. Zespół gra nierówno, Curtis fałszuje, wzruszam się i dziwię
jak się niezestarzała ta płyta. Przy całej rozpaczy jest w niej jakaś
słodycz. Gdybym na siłę miał szukać uzasadnień dlaczego do tej płyty
właśnie ta herbata to w tym miejscu powinienem wykonać karkołomną
stylistyczną kicz-voltę. Coś jak " ...i w Simao Gaoshan znaleźć można tę
słodycz zanurzoną w odmętach mroku". Ble! Na szczęście nie muszę. Herbata jest równa, łatwa (co nie znaczy prostacka), trochę miodu, trochę piołunu. 3-4 dość równe parzenia, żadnej epileptyczności.
Herbatę dostałem od Tomasa Rajnocha promującego w ten sposób prenumeratę comiesięcznej paczki z próbkami. Szczegóły na http://www.meetea.cz/subscription
Pamiętam jak w latach osiemdziesiątych słuchałem na zmianę dwóch płyt tego bandu. Takie były czasy. Ostatecznie na cd już nie kupiłem JD. Kiedyś córka mi pożyczyła, płaskie brzmienie bez życia, osuszone. Koszmar. Wyłączyłem po minucie. I tak kolejny zespół zamieszkał we wspomnieniach :)
OdpowiedzUsuńA tak serio, nigdy mi nie przyszło do głowy, żeby podczas parzenia słuchać muzyki, chyba podświadomie traktuję parzenie, jak przedłużenie praktyki. Ale podobał mi się Twój wpis :D
Dla mnie to też płyta do słuchania tylko z winyla. Jak czarna Brygada Kryzys:)
OdpowiedzUsuńRozumiem twoje podejście do tych sesji. Z drugiej strony słuch to jedyny wtedy wolny zmysł w sensie, że trudno go wykorzystać podczas degustacji. Może dlatego na Tajwanie często parzeniu herbaty towarzyszy gra na Guqin. Pozdrawiam cię Marku serdecznie i przepraszam że tak późno odpowiadam.