3 lut 2014

Bílý jeřáb w Warszawie

No nie, nie chodzi o to, że otwarto w Warszawie filię tej praskiej herbaciarni i wegetariańskiej restauracji (a szkoda). Na razie to tylko zwiad "Białego Żurawia" czyli Milan, Lucy i Monika odwiedzili mnie wczoraj by odebrać złożone kilka miesięcy wcześniej zamówienie. Spotkanie z nimi nigdy nie przypomina biznesowych spotkań raczej odwiedziny dobrych przyjaciół. Zawsze można też liczyć na jakieś herbaciane zaskoczenie. Tym razem Milan wybrał Yi Hong słusznie zgadując, że musi to być miłość od pierwszego wejrzenia. Niby nie w moim typie bo to czerwona herbata (czyli czarna jak tu mówimy). Niezwykle wydajna. Dopiero po 6 parzeniu powoli spod smaku herbaty zaczęły wydobywać się nieśmiało mineralne akcenty wody oligoceńskiej. Właśnie - smak - słodycz, nuty brandy i miodu też aromat, który przypominał mi ten, który pamiętałem ze starego domu mojej babci, dębowej szafki przesiąkniętej zapachem jej leków i syropów. Niestety, jej zapasy już się im skończyły - zapisuję się na nową dostawę.











































Dziś rano wspominając ich wizytę budzę się pozostawioną paczką KUKICHA. Doskonały materiał. Wyraźne umami, delikatna. Długo pozostający posmak.






Czarka Jurka Szczepkowskiego wygrzebana gdzieś w pracowni przez gości i której przywróciłem należne jej miejsce.





































Bílý jeřáb robi także swoją własną czekoladę z matcha. Następnym razem mam nadzieję, że przyjadą na dłużej i zdążę się nauczyć:)


 

2 komentarze:

  1. Kurde, zatęskniłem za umami! A z innej beczki, Twój wpis oznacza, że pojawił się nowy adres warty odwiedzenia.

    OdpowiedzUsuń
  2. No to kukicha może być dobrym wyborem, materiał ten sam co w gyokuro tylko inne części krzewu a cena zwykle jednak niższa.
    No jak będziesz w Pradze to koniecznie i herbata i jedzenie pycha. Dzięki.

    OdpowiedzUsuń