19 sty 2015

z cyklu: muzyka do parzenia (cz.2)

 ... Joy Division "Unknown Pleasures"(UK) i "Simao Gao Shan"(Yunnan) od Meetea ...
to w związku z zepsutym CD i koniecznością odświeżenia winyli. Miła konieczność. Zespół gra nierówno, Curtis fałszuje, wzruszam się i dziwię jak się niezestarzała ta płyta. Przy całej rozpaczy jest w niej jakaś słodycz. Gdybym na siłę miał szukać uzasadnień dlaczego do tej płyty właśnie ta herbata to w tym miejscu powinienem wykonać karkołomną stylistyczną kicz-voltę. Coś jak " ...i w Simao Gaoshan znaleźć można tę słodycz zanurzoną w odmętach mroku". Ble! Na szczęście nie muszę. Herbata jest równa, łatwa (co nie znaczy prostacka), trochę miodu, trochę piołunu. 3-4 dość równe parzenia, żadnej epileptyczności.
























Herbatę dostałem od  Tomasa Rajnocha promującego w ten sposób prenumeratę comiesięcznej paczki z próbkami. Szczegóły na http://www.meetea.cz/subscription

 

2 komentarze:

  1. Pamiętam jak w latach osiemdziesiątych słuchałem na zmianę dwóch płyt tego bandu. Takie były czasy. Ostatecznie na cd już nie kupiłem JD. Kiedyś córka mi pożyczyła, płaskie brzmienie bez życia, osuszone. Koszmar. Wyłączyłem po minucie. I tak kolejny zespół zamieszkał we wspomnieniach :)
    A tak serio, nigdy mi nie przyszło do głowy, żeby podczas parzenia słuchać muzyki, chyba podświadomie traktuję parzenie, jak przedłużenie praktyki. Ale podobał mi się Twój wpis :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie to też płyta do słuchania tylko z winyla. Jak czarna Brygada Kryzys:)
    Rozumiem twoje podejście do tych sesji. Z drugiej strony słuch to jedyny wtedy wolny zmysł w sensie, że trudno go wykorzystać podczas degustacji. Może dlatego na Tajwanie często parzeniu herbaty towarzyszy gra na Guqin. Pozdrawiam cię Marku serdecznie i przepraszam że tak późno odpowiadam.

    OdpowiedzUsuń