11 maj 2013

Darjeeling Goomtee FF






Nie jestem specjalnym miłośnikiem herbat czarnych (czyli mówiąc po chińsku - czerwonych). Wyjątek stanowi może keemun i herbaty pochodzące z Darjeelingu. Do tego ostatniego mam specyficzny stosunek. Poczucie bliskości i zawstydzenia jednocześnie. Kilkanaście lat temu jeździłem do północno-wschodnich Indii prawie co roku. Nie interesowała mnie wtedy herbata tak jak dziś i moje ścieżki wyznaczały inne cele. Z Siliguri, jednego z najbrzydszych miast Indii jakie znam (a konkurencja jest spora) jeśli już się ruszałem to raczej do Sikkimu, Kalimpongu albo Nepalu. Darjeeling był na liście, ale jakoś się nie składało - brakowało tego piątego elementu. Teraz oczywiście żałuję, że na własne oczy nie zobaczyłem herbacianych wzgórz a jedyny sklep z herbatą pamiętam właśnie z Siligurii. Mały, przy głównej ulicy wciśnięty między sklepy typu "wszystko ze stali nierdzewnej". Sklep był ortodoksyjny i jeśli nawet sprzedawali "masala tea" to i tak zapamiętałem inny zapach niż kardamonu i imbiru, zapach, który zakodował mi się jako "siano". Kiedy otwierałem kilka tygodni temu paczkę Darjeeling Goomtee First Flush 2013**, za oknem mimo, że był to początek kwietnia , ciągle jeszcze leżał śnieg. Ten zapach więc i przede wszystkim widok liści był dodatkowym "hola, hola przecież gdzieś już mamy wiosnę". Bo liście są niezwykłe jak na czarne herbaty - nie jednolicie czarne właśnie ale zielonkawe w różnych barwnych odmianach i natężeniach. Do niedawna myślałem, że po prostu zawdzięcza to typowemu dla darjeelingów procesowi przetwarzania w którym herbatę poddaje się niepełnej (90%) oksydacji. Podobno jednak dawniej herbatę FF poddawano pełnej oksydacji i zmieniło się to jedynie ze względu na oczekiwania Japońskich importerów*. Aż nie chce się wierzyć, że prawa rynku tworzą jednak jakieś pozytywne wartości.
Pełna nazwa tej herbaty poza informacją, że to pierwszy zbiór (first flush) zawiera jeszcze literki FTGFOP czyli jest to "Tippy Golden Flawery Orange Pekoe". Taka pamiętająca chyba królową Wiktorię (co herbatę pijała z brendy) nomenklatura. Nie lubię jej. Inaczej mówiąc herbata powinna zawierać młode wiosenne pąki i pierwsze liście pędu. I to widać, choć nie jest łatwo bo delikatne liście łamią się podczas rolowania.
Kolor jest subtelny, delikatnie słomiany i bardziej przypomina kolor oolongów niż herbat czarnych co jest paradoksalnie chyba raczej dowodem na wyższą niż niższą jakość. Tym bardziej, że smak jest pełny z typowym dla FF połączeniem cierpkości i naturalnej słodyczy. U cioci na imieninach jednak podana bez uprzedzenia może zyskać staropolski epitet "lura". Czego i państwu życzę.











*informacja ta pochodzi z artykułu Akiro Hojo "The reason why Darjeeling first flush is “Green”.
** paczka była podarunkiem od Daniela i Veroniki z herbacianego boutiqueu darjeeling.cz podczas ich odwiedzin w mojej pracowni. Poza niematerialną przyjemnością spotkania z przyjaciółmi fizycznymi efektami tego spotkania była jeszcze paczka hwangcha (tym razem kupiona - żeby nie było) i zasilenie nowymi przedmiotami mojego pustego już wtedy okienka w ich sklepie 

11 kwi 2013

"see dem a com" z wiosną



Tak się ostatnio składa, że nie nadążam z uzupełnianiem stron z "dostępnymi". Jak każda sytuacja dobra, czy zła i to się zmieni. Niemniej jednak na razie mogę zamieścić tylko zdjęcia prac dopiero przygotowywanych do wypalenia.





















26 mar 2013

inspiracje



Uwielbiam czytać oświadczenia artystów w których przyznają się do swoich inspiracji. Szczególnie, gdy ich źródłem jest natura. Lubię myśleć, że są gdzieś ludzie, którzy kamyki przyniesione ze spaceru, muszle, zachody słońca itd. potrafią bezpośrednio przełożyć na inny język i medium. Sam też zbieram na plaży różne dziwne rzeczy, mam szczęście mieszkać w miejscu gdzie bez trudu obserwować mogę las, trawy na dzikiej łące i całą tą karuzelę zmieniających się pór roku. Wiem, że to jakoś we mnie się musi kisić, ale może poza serią czajników w kształcie patisonów nie pamiętam, żeby jakoś na mnie wyraźnie (czyt. materialnie, rozpoznawalnie) wpłynęło. Łatwiej takie ślady znaleźć ex post. Czasem jednak taki proces daje się uchwycić. Jeśli nie w czasie to przynajmniej w miejscu. Na przykład na drzwiach pracowni. No, ale w przypadku tych trzech panów poniżej źródłem inspiracji była jednak nie natura a kultura. I to nie byle jaka.


 


Pół roku musiałem przechodzić codziennie obok powieszonego na drzwiach łączących pracownię z domem zaproszenia na tokijską wystawę Narodowego Skarbu Japonii. Yamada Jozan III. Nie, nie można tam znaleźć czajnika 1:1 z Panem Czarnym, Panem Brązowym i Panem Czerwonym chociaż we wschodniej tradycji nie byłoby to raczej nic dziwnego. Można natomiast odnaleźć podobne kierunki w jakich podążają kształty lub drobne patenty np. sposoby łączenia elementów.



Zdarzają się nawiązania bardziej dosłowne. Chciałem dodać też "niepoważne", ale czy książka dla dzieci to (jak zapewne powiedziałaby koleżanka Pani Zorro) rzecz błaha? Tak więc na zupełnym marginesie tego co zwykle robię powstały i takie rzeczy:





Więcej niż inspiracją, była tu swego czasu ulubiona seria mojej córki - historie laleczek kokeshi " Yumi" Annelore Parot (a dokładnie epizodycznie się pojawiające "zwierzątka") :))











21 mar 2013

próba



czyli sprawdzam czy działa herbata z thes du japon (Tamaryoku-cha z Miyazaki), zestaw hohin z czarką i moja cierpliwość wobec tego co za oknem. Poza tym ostatnim z bardzo zadowalającym rezultatem.



















25 lut 2013

herbaciany clash ...


... albo inaczej mówiąc pierwsze spotkanie na jednej imprezie herbat masowych (Dilmah) i niszowych (Czajografia, Five Star Tea). hm ... zobaczymy




MARCOWA HERBATKA ZE SLOW FOOD WARSZAWA

Miejsce: KLUB BANKOWCA, Warszawa, ul.Smolna 6 

Czas: 2.03.2013

Program:
11.15 Piotr Adamczewski (Polityka)powitanie, przedstawienie gości:
Wojciech Bońkowski (Winicjatywa), Tomasz Witomski (Dilmah), Anata i Artur Woźniak (Czajografia), Wojciech Woźniak (Five Star Tea), Andrzej Bero (Ceramika)
  • Czym się kierować kupując herbatę?
  • Herbaciana oferta w sklepach specjalistycznych, supermarketach i u importerów

11. 30 Pierwsze parzenie: 
degustacja w ciemno dwóch earl greyów – precyzję parzenia wspiera Czajogragfia

  • czym się różni "ctc" od herbaty jakościowej (orthodox), barwniki i aromaty, jak wygląda oznakowanie herbat na opakowaniach

11. 50 Drugie parzenie: 
torebka Silver Tips Dilmah i torebka White Tea no name – precyzję parzenia wspiera Dilmah
  • co daje i odbiera torebka, czy warto parzyć w czajniczkach i tracić czas na płukanie sitek

12. 10 Trzecie parzenie:
herbata zielona Huangshang Yun Wu, w dwóch różnych czasach parzenia – precyzję parzenia wspiera Fiva Star Tea
  • jak temperatura i czas wpływają na jakość naparu, parzenia wielokrotne
12. 30 Czwarte parzenie:
Czekoladowe ciasto i trzy różne herbaty od każdego z uczestników (Dilmah, Five Star Tea, Czajografia), smakujemy, porównujemy, dobieramy wg własnych preferencji

Godz. 13.00 zakończenie części prowadzonej przy stole prezydialnym, potem sprzedaż i rozmowy indywidualne.


13 lut 2013

Uji no Sato


Przyznaję, że teksty w stylu " Uji no Sato is the most affordable of our MaikoTea Maccha but is nevertheless a good choice for tea ceremony practice" robią na mnie ograniczone wrażenie. Szczególnie, jeżeli pisze tak sprzedawca (Maiko)
Z drugiej strony nie zniechęcają, podobnie jak cena. Dla  bogatego w dzieci garncarza zawsze ma to ostatnie duże znaczenie. 675 yenów za 40 gramową paczkę brzmi bardzo rozsądnie, ale może też budzić niepokój co do jakości.

w tle to nie parawan to śnieg za oknem














Pierwsze wrażenie - zapach. Otwarcie nowej paczki z zieloną herbatą a w szczególności z matcha to prawie zawsze cudowne doświadczenie. Na szczęście nie inaczej jest tym razem. Gęsty, słodkawo trawiasty aromat - zapowiada się dobrze myślę.














 

Kolor - głęboka soczysta zieleń. Bardzo drobne zmielenie.





























Nie używam nigdy sitka do przesiewania. Herbata ubija się jednak łatwo, nie pozostawiając nieroztartych grudek i tworząc bardzo ładną gęstą piankę.















Smak. Tu sprawa się komplikuje. Gdybym pisał to bezpośrednio po pierwszej sesji zachwycałbym się zapewne doskonałym zbalansowaniem goryczki i słodyczy. I chyba rzeczywiście byłem wtedy skłonny porównywać tę matchę do najlepszych, które piłem. Piszę jednak kilka tygodni potem i moja percepcja trochę się zmieniła a może to herbata z czasem straciła słodycz a zyskała ostrość. To nie jest nieprzyjemne. Raczej zaskakujące. 















 Ciekawe, bo kiedy tak zastanawiam się nad tym wszystkim od ekonomii poczynając na  wrażenich podniebienia kończąc jak w przypadku żadnej innej herbaty właśnie przy matcha zdaję sobie sprawę, że w końcu nie to jest istotne, ale atmosfera, kilka prostych czynności, obecność i ścieżka wydeptana przez psa za oknem.

 

 


 



dostępne (od ręki)

czajniki       https://picasaweb.google.com/109302106446696854124/Teapots?authuser=0&feat=directlink





hohin, w sumie też czajniki    https://picasaweb.google.com/109302106446696854124/Houhin?authuser=0&feat=directlink





chawany     https://picasaweb.google.com/109302106446696854124/Chawan?authuser=0&feat=directlink






czarki     https://picasaweb.google.com/109302106446696854124/Teacups?authuser=0&feat=directlink







pojemniki na herbatę  https://picasaweb.google.com/109302106446696854124/TeaCaddies?authuser=0&feat=directlink





a co z shiboridashi ?